Dzisiejszy spacer w nastroju dębowym był piękny. Powietrze nasycał intensywny aromat dębowych liści, mokrych od świeżo skroplonej mgły. Dęby zaczęły się przebarwiać na żółto i brązowo, a promienie słońca zaznaczały się w tym wszystkim wyraźnie, jakby struny.
Na tej wysokości zaczęłam zbierać śmieci. Koło pnia brzozy widzicie worek ze śmieciami remontowo-budowlanymi.Spacerując wzdłuż skraju lasu, Michał rzucał Reksiowi jego ulubione kółko, a ja zbierałam puszki po piwie. Bardzo mi w tym pomógł wielki worek, również wyrzucony. I tak doszliśmy do krętej asfaltówki, wzdłuż której była masa butelek i puszek, jakby ludzie jadący samochodem nie mieli nic lepszego do roboty, jak chlanie i wyrzucanie pojemnika, w którym to chlanie się zawierało.
Ponieważ byłam nastawiona na zbieranie śmieci, nie zauważyłam banknotu, który ominął dla mnie Michał, żebym znalazła i sobie zebrała. Wzięłam go dopiero, jak mi zwrócił uwagę, że idę bez banknotu. Bardzo się zdziwiłam i musiałam się sporo cofnąć... Tu widzicie kasę i wór na śmieci.